niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział II

PERCY
To było podejrzane, Nico cały dzień się uśmiechał. W końcu, nie mogłem znieść dziwnego napięcia i zapytałem czy nic mu nie jest, na co odpowiedział stekiem przekleństw po grecku, dodał cos o tym, że zniszczyłem mu dzień i pobiegł na plażę. Poszedłem do Thalii, pomyślałem, że może ona wie co mu jest, w końcu byli razem.
- Hej Thals, o co chodzi z Nikiem?
- Nie rozumiem. - odpowiedziała lekko zmieszana.
- Cały dzień się uśmiecha, to do niego nie podobne.-
Córka Zeusa uśmiechnęła się do mnie złowieszczo i powiedziała.
- Pokłóciliśmy się, powiedziałam mu, że chodzi wiecznie smutny jakby miał jakiś problem. Ostatnio między nami jest gorzej, rzadko się widujemy, a gdy nadchodzi dzień spotkania on jest ciągle naburmuszony.
- Thals, co się stało? - Odpowiedziałem poirytowany.
- Chodzi o to, że dałam mu batona z taką tabletką na rozweselenie, znaczy myślałam, że to taka tabletka.
- Kontynuuj.
- Tak na prawdę dałam mu kobiece hormony. - Odpowiedziała z uśmieszkiem na twarzy.
- Hahahahahah- Sami rozumiecie, moja reakcja była uzasadniona.
Potem poszliśmy razem na plażę, gdzie spotkaliśmy Nika gadającego z piaskiem. Bełkotał coś pod nosem i patrzył na niego otępiałym wzrokiem.
- Mam pomysł- Zacząłem.
- Może jak obleje go wodą to znów stanie się normalny.
- Nie, potrzymamy go tak do końca dnia, niech ma nauczkę, potem rób co chcesz.
Zrobiłem jak mówiła gdy rano odwiedziłem mojego przyjaciela nic nie pamiętał, a co najlepsze poszedł i przeprosił Thalię.

Rozdział I

NICO


"Jestem Synem Hadesa zwykle nie boję się rzeczy które przerażają ludzi. Czy ja w ogóle jestem człowiekiem? Właściwie nie; jestem Herosem, Półbogiem. Teoretycznie mam wielką moc, ale to nie ułatwia mojego życia. Codziennie atakują mnie potwory o których śmiertelnicy nie mają pojęcia. Byłem w Tartarze, walczyłem ze swoim ojcem. Byłem w armii podczas ostatecznej wojny z Gają. Uwolniłem wraz z moim bratem Uranosa. Pokonuję zło, a jednak część jego będzie zawsze we mnie. Mrok który mnie otacza powoli zaczyna mnie przytłaczać. Nie mam siły a jednak pokonuję przeciwności. "

Nico odłożył swój pamiętnik. Było późno, chyba trzecia w nocy. Mimo to nie miał ochoty na sen. Rozpędził się i wskoczył w ciemną ścianę. Już nie był w Obozie Herosów, znajdował się w Pałacu Hadesa. Miał tam swój pokój który może nie był zbyt wielki, ale podlegał wymaganiom nastolatka. Nico zdjął płaszcz i wszedł na salę ćwiczeń. Gdy tylko wyjął swój przerażający miecz ze stygijskiego żelaza od razu przed nim z ziemi wyrosły trzy
szkieleto-wojownicy. Kiedy chłopak tylko ich pokonał wyrastali nowi. Zawsze było o jednego więcej niż poprzednio. Trenował tak przez kilka zakrapianych potem i krwią godzin. W końcu na obiekt wszedł ojciec Nika- HADES.
- Synu, jest już dziesiąta. Minęło siedem godzin a ty za chwilę masz zajęcia z szermierki w tym swoim Obozie.
- Od kiedy wiesz tato o której zaczynają się zajęcia?- Odparł ze zdziwieniem Nico.
- Od niedawna. Zeus upiera się, że każde z was powinno mieć to samo wyszkolenie.
Chłopak ubrał się i poszedł do swojego pokoju. Wziął prysznic, po czym gotowy do akcji wszedł w miejsce na które nie padało światło, wytężył umysł i przeteleportował się do Obozu Herosów. Było w pół do jedenastej. Za dziesięć minut miały zaczynać się zajęcia. Po drodze Nico spotkał swojego dobrego przyjaciela- Percy'ego Jacksona. Gdy weszli na arenę zobaczyli, że wszyscy obozowicze już są. Nauczyciel- Pan Colcius czekał tylko na nich. Po zobaczeniu ich prychnął coś o niesfornych nastolatkach i zaczął swoja lekcje. Trwała trzydzieści minut. Żaden heros nie mógłby tyle wytrzymać, każdy miał AD-HD. Jednak na tej lekcji nikomu się nie nudziło. Colcius raz po raz wyłapywał jakiegoś ucznia i zapraszał go do walki. Oczywiście to zaproszenie było przymusowe, bez możliwości odmówienia.